KOMENTARZ: Niemiecka walka z kryzysem gospodarczym
Autor: Grzegorz Ściński

Kryzys w Niemczech. Stymulacja nie-fiskalna.
Nie od dzisiaj wiadomo, że niemiecka gospodarka jest oparta na eksporcie. 70% niemieckiego PKB jest generowane przez sektor samochodowy, mechaniczny, mechatroniczny i farmaceutyczny. Niemcy są jednocześnie jedną z niewielu gospodarek zachodniego świata, które swój wzrost opierają na rodzimym sektorze przemysłowym a nie usługach. Ma to jednak swoje konsekwencje. Wszelkie zachwiania na światowych rynkach są niemal natychmiastowo odczuwalne na rynku krajowym. Od połowy 2018 roku wskaźnik PMI dla niemieckiego przemysłu odnotowuje wartości poniżej 50 co oznacza spadek aktywności ekonomicznej przedsiębiorstw. W kwietniu, z uwagi na czasowy „lockdown” wyniósł on zaledwie 16,6 punktów. Prognozy na czerwiec nie są o wiele bardziej optymistyczne i nie przewidują, że wskaźnik przekroczy 40 pkt. Nie inaczej sytuacja wygląda na rynku wewnętrznym. Dla Niemiec oznacza to jednoznacznie pogłębiającą się stagnację gospodarczą oraz stwarza ryzyko recesji. Rząd Federalny pragnąc przeciwdziałać negatywnym trendom zdecydował się na rzadko spotykane w ostatnich latach w Europie posunięcie, obniżając stawki podatku VAT z 19% do 16% oraz z 7% do 5%. Są to niemal najniższe stawki podatku od towarów i usług dopuszczane przez Komisję Europejską.
Z czego to wynika?
Kryzys wywołany pandemią COVID-19 należy tak zwanych popytowych. Powodują go nieoczekiwane zdarzenia, szoki gospodarcze, które oddziałowują na strukturę popytu. Rozszerzający się zasięg wirusa oraz stopniowe wyłącznie gospodarki ograniczyło krajową konsumpcję i skłoniło wiele osób do oszczędzania. Znajduje to swoje potwierdzenie w danych zaprezentowanych przez Urząd Statystyczny Niemiec (niem. Statistisches Bundensamt) zgodnie, z którymi indeks cen konsumpcyjnych (ang. Customer Price Index), będący miernikiem inflacji, wzrósł co prawda w maju o 0,6% w stosunku do kwietnia, jednak rosnąc zdecydowanie wolniej niż przed pandemią. Z uwagi na ograniczenie aktywności przedsiębiorstw spadło zapotrzebowanie na energię elektryczną, ale wzrosła wartość wskaźnika dotycząca produktów pierwszej potrzeby z 3,3 do 4,5 punktu procentowego. Cena żywności wzrosła w kwietniu średnio o 4,6%, alkoholu o 2,5%, zakwaterowania o 2,4%, ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego o 2,2%. Wskaźnik nie zmienił swojej wartości jedynie dla części usług oraz opłat mieszkaniowych, które często w niemieckich landach są regulowane centralnie. Znacząco spadły ceny transportu, usług turystycznych średnio o 2,9%. Zgodnie z danymi zaprezentowanymi powyżej wartość wskaźnik CPI spadła jedynie dla określonej grupy dóbr w innych kategoriach zaś wzrosła lub utrzymała się na stałym poziomie.
Oczywistym staje się fakt, że ograniczenie konsumpcji indywidualnej, wzrost bezrobocia spowodowane czasowym wyłączeniem gospodarki spowodują w konsekwencji ograniczenie działalności przedsiębiorstw i osłabienie popytu co otworzy prostą drogę do recesji. Można stwierdzić, że rząd niemiecki zachował się modelowo i podjął działania pro-konsumpcyjne. Plan rządu Angeli Merkel przewiduje, że obniżka stawek podatku VAT wpłynie na spadek cen większości artykułów codziennego użytku od 0,2 do 2,5%. Ceny produktów spożywczych mają spaść średnio o 1,9%, alkoholu o 2,5%, ubrań i artykułów szkolnych o 2,5% mebli i wyposażenia o 2,5%, mediów o 0,8%. Jak widać celem rządu niemieckiego jest z jednej strony zahamowanie wzrostu cen najpotrzebniejszych produktów a z drugiej stymulowanie popytu poprzez zmniejszenie obciążeń fiskalnych. Działanie Niemiec może być ciekawe z polskiego punktu widzenia, gdzie dla odmiany rząd od 1 lipca zwiększa stawki podatku VAT na artykuły żywnościowe.
Jak to jest możliwe?
Niemcy zdając sobie sprawę z niepewności jaka panuje na rynkach światowych oraz zachwianą strukturą gospodarki starają się zwiększać poziom krajowej konsumpcji i tym samym uchronić gospodarkę przed recesją. Nie jest to niczym niezwykłym, ponieważ jest to standardowe działanie większości państw w dobie pandemii. Niezwykłe są jednak metody. Działania Niemiec w porównaniu do np. amerykańskiego banku rezerw federalnych, obniżającego stopy procentowe do 0%, czy rządu Polskiego stawiającego na dalszą redystrybucję dochodów i podnoszenie podatków są wyjątkowo liberalne. Dla przykładu w Polsce w ramach stymulowania popytu wewnętrznego dyskutuje się nad możliwością wprowadzenia bonu turystycznego dla polskich rodzin, wprowadza się zaledwie karencję w spłacie zobowiązań wobec budżetu oraz udziela się na nie pożyczek z budżetu państwa a ostatnio reguluje także podatek obrotowy. Niemcy natomiast ujmując to kolokwialnie kładą ciężar zwalczania ekonomicznych skutków pandemii nie na konsumentach i przedsiębiorcach a na budżecie federalnym. Skąd wynika taka rozbieżność pomiędzy dwoma sąsiadami? Odpowiedź jest prosta. Od końca 2013 roku Niemcy rok do roku notują nadwyżkę budżetową. Za rok 2019 wyniosła ona 45,3 mld euro co odpowiada 2,7% niemieckiego PKB. Polski budżet natomiast z uwagi na rozbudowane programy socjalne i zaplanowane kosztowne projekty infrastrukturalne nie mógłby sobie na to pozwolić.
Podsumowanie
Parafrazując słowa Miltona Friedmana, tym co sprawa, że ekonomia fascynuje tak wielu ludzi, są zrozumiałe dla wszystkich prawa, które jednak niewielu rozumie. Zrozumiał je z pewnością rząd Angeli Merkel w czasach sprzyjającej koniunktury tworząc rezerwę budżetową na gorsze czasy. Dzięki zaoszczędzonym środkom państwo mogło pozwolić sobie na najprostszą metodę stymulowania gospodarki. Pozostawieniu pieniędzy z obniżki podatku VAT przedsiębiorcą, dzięki której będą mogli zaoferować odbiorcą kilkakrotnie mniejszą cenę. Obniżka podatku wpłynie także pozytywnie na eksport. Z perspektywy polskiego rynku z pewnością wpłynie to na wzrost atrakcyjność niemieckich produktów. Prorocze stają się słowa prezydenta Instytutu Adama Smitha prof. Andrzeja Sadowskiego, który podkreślił, że po lipcowej podwyżce podatek VAT w Polsce będzie średnio o 43% wyższy od niemieckiego, przez co Polacy na równi z Niemcami wezmą udział w stymulacji niemieckiego popytu. Dla odmiany jeszcze rok temu wielu ekonomistów zarzucało niemieckiemu rządowi zbyt dużą wstrzemięźliwość w rozdysponowywaniu środków budżetowych.
